wtorek, 15 lutego 2011

Zniszczenia i moja desperacja.

Jako, że jestem mamą cudownego chłopca, który niszczy wszystko co się tylko da oczywiście i zniszczeniu musiała ulec wydmuszka misternie poczyniona.
Jak dobrze, że już spał gdy moje oczy ujrzały to co pozostało po moim cacuszku :I
Dnia następnego przystąpiłam do aktywnej reanimacji.

Cały środek wypadł i pękł na pół. Środek jedneogo z wywijasów też poleciał i co gorsza połamany był na kilka drobnych części (dokładnie 5).


A tak już się w pełni prezentuje prezentuje. Jak dobrze doschnie, zetnę klej i jeszcze polakieruję by odrobinę usztywnić i zostawię sobie na pamiątkę :)





Tutaj jest również widoczne "ziaziu", którego sama dokonałam podczas wiercenia. Próbowałam zamaskować konturówką a docelowo jeszcze miała być kokarda :)



Na koniec jeszcze zaprezentuję wykończoną lalę, kartkę i bilecik. Lali dodałam pasek z kokardą oraz taśmę w spódnicy. Teraz o wiele lepiej się prezentuje :)









To na tyle zanudzania ;) wracam do (znów) chorej córci.
Pieszczoty podczas choroby górą ;)

pozdrawiam
Ivonn